Muzycy EABS najpierw przez przypadek spotkali się na jam session, potem nagrali płytę dedykowaną Krzysztofowi Komedzie, a teraz „niechcący” zarażają słuchaczy miłością do jego muzyki.
Jacek Słowik: W kontekście EABS pojawia się poważne hasło „rekonstrukcja dekonstrukcji”. Jak mamy je rozumieć?
Sebastian Jóźwiak: Filozoficznie i poważnie. A serio: dekonstrukcja to rozkładanie już zbudowanego utworu, żeby następnie stworzyć z niego nową formę. My robimy coś bardziej skomplikowanego: rekonstrukcję z wcześniej powstałej dekonstrukcji. Czyli to co rozłożyliśmy składamy ponownie w nową kompozycję.
Marek Pędziwiatr: Tak zaczynaliśmy, od twórczego odtwarzania powstałych już utworów hiphopowych na bazie sampli jazzowych i graliśmy to na żywo. Przy pracy nad materiałem Komedy robiłem bity na bazie jego utworów, a potem przynosiłem to na salkę prób i grając wszystko na żywo, tworzyliśmy coś nowego.
Skąd pomysł, aby wziąć na warsztat twórczość akurat Krzysztofa Komedy?
Wojtek Monteur: To był przypadek. Swego czasu graliśmy memoriał Milesa Davisa i wtedy padła propozycja ze strony jednego z festiwali filmowych, żeby zamiast Davisa zagrać utwory Krzysztofa Komedy. Sebastian i Marek zaczęli szukać tego, co jest mniej popularne w twórczości Komedy i okazało się, że to skarbnica wiedzy muzycznej. Wobec czegoś takiego nie przechodzi się obojętnie. Z tego małego przypadku zrodził się wielki pomysł. Warto dodać, że obejrzeliśmy wiele filmów z muzyką Komedy.
Marek Pędziwiatr: Jeśli chodzi o muzykę to skupialiśmy się na takich utworach Komedy, które dadzą się przepisać na hiphopową mentalność. Mam w domu moje notatki, gdzie w nawiasie przy jego kompozycjach pojawiają się dopiski typu „Wu Tang Clan” czy „Jeru The Damaja”.
Trudno było dobrać repertuar?
Marek Pędziwiatr: Robiliśmy to w pełnej zgodzie. Na płycie pojawiają się dialogi z filmów, które dobieraliśmy tak, aby stanowiły ich esencję. Szukanie ich było czystą zabawą.
Sebastian Jóźwiak: Do płyty dodaliśmy książeczkę, która będzie zachętą do obejrzenia filmów z muzyką Komedy. Jestem fanem starego, polskiego kina. Nawet zamek w Kazimierzu Dolnym, przy którym stoimy, kojarzy mi się z „Wakacjami z duchami”.
Czyli też macie misję edukacyjną.
Wojtek Monteur: Na początku myśleliśmy, że gramy głównie dla ludzi młodych, bo taką też publiczność mieliśmy przy okazji wcześniejszych występów. Podczas jednego z pierwszych koncertów z tą płytą, w Kołobrzegu, pojawił się starszy pan i powiedział, że gdy mieszkał w Poznaniu, chodził na jam sessions z Krzysztofem Komedą i jest jego fanem od wielu lat. I gdy przyszedł na nasz koncert to wszystko powróciło. To są te momenty, kiedy myślisz, że udało się coś fajnego.
Marek Pędziwiatr: Druga strona to ludzie młodzi. Pewnego dnia przyszedł do mnie młody chłopak ze studenckiej gazety i na koniec rozmowy przyznał się, że wcześniej nie interesował się jazzem, nie wiedział kto to Komeda, ale dzięki naszej płycie zgłębił temat i wciągnęła go ta muzyka.
Sebastian Jóźwiak: Jeżeli zapytasz nas dla kogo jest to muzyka, to możemy odpowiedzieć swobodnie, że dla wszystkich. Bo widzimy na koncertach i osiemnastolatków i siedemdziesięciolatków. I to jest fajne.
Rozmawiał: Jacek Słowik, „Głos Dwubrzeża”
« Czwartek na Dwóch Brzegach Najważniejsze (jest) spotkanie »
ZNAJDŹ NAS